Alternatywna biografia 4

karolinabio.JPG

Urodziłam się w Halloween, o czym dowiedziałam się dużo później. Stabilna, prawdziwa rodzina. Dzieciństwo, które ukształtowało mnie na silną i zdecydowaną osobę. Troskliwa mama, tato, który z zagranicznych kontraktów przywoził niedostępne wtedy w Polsce cudeńka (walkman! ubrania! video!), bardzo bliski mi młodszy brat. Podwórko, trzepak, przyjaciele. I ja – żywe, energiczne i bardzo inteligentne dziecko.

Miałam własny pokój i własny świat, w którym wymyślałam swoje coraz bardziej odbiegające od banalnych dziecięcych marzeń cele.

W szkole byłam po prostu zdolna. Dobre oceny od góry do dołu, dobre zachowanie, świetny organizator. W dodatku brałam udział we wszystkich zawodach sportowych i olimpijkach. Najlepszy ogólniak, matura, studia. Dyplom.

Zaczęłam tańczyć, kiedy miałam 5 lat. To było jak objawienie. Nigdy nie przestało być treścią mojego życia. Pierwsze występy w teatrze dramatycznym, zapach kulisów i światła sceny. Do dziś uwielbiam ten świat. By zapanować nad każdym mięśniem swojego ciała, gotowa byłam na bardzo wiele. Całe godziny przetańczyłam w domowym „dużym pokoju”, w kółko przewijając niezwykłe teledyski taneczne.

Bycie biernym odtwórcą cudzych wizji szybko przestało mi wystarczać. Pierwszą, wystawioną na poważnej scenie choreografię, stworzyłam jako dwunastolatka. Potem szukałam już tylko nowych wyzwań, narzędzi i partnerów, którzy będą potrafili dotrzymać mi kroku.

Wbrew rozsądkowi postanowiłam utrzymywać się z tego, co jest moją pasją. Dziesiątki prac, setki projektów, tysiące godzin spędzonych na salach tanecznych. Czasu zawsze było za mało, wielu niezwykłych ludzi chciało ze mną pracować.

Udało mi się.

Tancerze, których wychowałam, są ponadprzeciętnymi osobowościami. Jestem doceniana przez widzów, artystów i miasto, w którym żyję. Moje choreografie były nagradzane tak wiele razy, ze ciężko byłoby mi wymienić wszystkie wyróżnienia. Szkoła tańca, którą założyłam i prowadzę, jest kuźnią talentów i miejscem, gdzie tworzy się sztuka.

Nigdy nie stanęłam w miejscu. Jeszcze tyle chciałabym zrobić, tak dużo doświadczyć. Tak bardzo się rozwinąć. Wiem, że mi się uda.

Wyszłam za mąż, urodziłam syna, mam lojalnych przyjaciół. Mąż jest moją stabilizacją, syn impulsem do działania i pożywką dla zmysłów, przyjaciele odpoczynkiem i radością. Wszyscy dzielnie znoszą symbiozę z artystką. Są pierwszymi recenzentami i wiernymi fanami. Mam z kim świętować sukcesy.

Życie takie, jak chciałam.

Leave a comment